Z dyplomem dla Lechii

Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Prezesem Zarządu AP 2010 ORLEN Gdańsk Tomaszem Bocheńskim. W jakim miejscu na ścieżce rozwoju Klub się znajduje? Jakie są plany na dalszy rozwój? W rozmowie między innymi o: 15 latach historii Klubu nie tylko w sportowym wymiarze; rywalizacji z markami znanymi z męskiej piłki nożnej; strategii utrzymania największych talentów Akademii; dyplomie dla włodarzy Lechii Gdańsk.‍
Rozmowa
29/10/2025

Marek Kosiński: Chcąc omówić najważniejsze dziś dla Klubu kwestie, w pierwszej kolejności trudno nie zapytać o 15-lecie, bo tyle lat Akademia skończyła w sierpniu tego roku. Najbardziej interesuje mnie Twoja prywatna perspektywa. Przede wszystkim, czy wierzysz, że tyle czasu już minęło?

Tomasz Bocheński: Trudno rzeczywiście było spodziewać się, że te 15 lat minie tak szybko. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w tym czasie dość dużo rzeczy się działo, dużo zwrotów akcji i sytuacji, które rzutowały na to, w jakim miejscu teraz się znajdujemy. Bardzo się cieszę, że akurat mi było dane brać w tym udział i współtworzyć część z tych projektów, które wpłynęły na to, że chociażby dzisiaj nasz pierwszy zespół występuje w Ekstralidze kobiet, że możemy się pochwalić kilkoma wychowankami w kadrach Polski na różnych szczeblach, w różnych kategoriach wiekowych. Te 15 lat to w historii Klubu i długo, i niedługo. Dlatego myślę, że jeszcze sporo przed nami. Ale rzeczywiście jest co świętować.

MK: Tak, to prawda. Pytanie w odniesieniu do tego, o czym mówiłeś: Klub przerobił dosyć dobrze znaną w Gdańsku ścieżkę błyskawicznego awansu od najniższego poziomu do najwyższej klasy rozgrywek. Na wykresie ten proces wygląda na bardzo kontrolowany. A jak było naprawdę?

TB: Ciekawostka: mi się dwa razy udało tę trasę przebyć — jako kibic i już później jako pracownik klubu Lechia Gdańsk — z A klasy do Ekstraklasy, a tutaj rzeczywiście jako prezes. Jeśli chodzi o tę pracę z kobietami, z dziewczętami, od III ligi do Ekstraligi, to myślę, że w pewnym momencie już te kolejne awanse, zwłaszcza jeśli chodzi o ten drugi sezon drugiej ligi, były zaplanowane. W dłuższej perspektywie zakładaliśmy, że na pierwszej lidze nie chcemy się zatrzymywać. Każdy tak naprawdę awans na szczebel wyżej powodował, że musieliśmy wyżej stawiać sobie poprzeczkę. Przede wszystkim jeśli chodzi o zapewnienie dobrych, wartościowych zawodniczek, które na początku miały za zadanie utrzymać zespół w danej lidze, a później powalczyć o awans.

Wykres można powiększyć. Ikona pojawi się w prawym dolnym rogu wykresu po najechaniu nań kursorem.

TB: I tak naprawdę, patrząc na tę sekwencję lat, to dwa lata w II lidze, trzy lata w I lidze i awans, więc jakaś prawidłowość tutaj jest. No i oczywiście później już samo utrzymanie w Ekstralidze i kolejne sezony, w których chcieliśmy osiągać jak najlepsze wyniki. Myślę, że tutaj ta wartość organizacyjna musiała rosnąć.

MK: Jesteś w stanie wskazać jakieś krytyczne momenty na tej drodze? Najlepsza versus najgorsza decyzja? Nie tylko w aspekcie sportowym, ale też organizacyjnym.

TB: Wiadomo, że rok 2015 i decyzja Lechii Gdańsk o zakończeniu współpracy z Akademią Piłkarską Lechia Gdańsk, bo tak wtedy klub się nazywał, była takim krokiem czy może takim momentem, który spowodował, że pewne rzeczy musiały się potoczyć zupełnie innym torem. Ja po latach zwykłem mówić, że w sumie powinienem może niektórym ówczesnym decydentom podziękować…

MK: O to chciałem pytać — czy uważasz to za tę najgorszą, czy za najlepszą decyzję?;)

TB: Z perspektywy czasu i mając tę wiedzę, którą mam dzisiaj, uważam, że ktoś zasłużył na odznakę od nas z klubu, bo gdyby nie to… oczywiście śmieję się, ale trochę tak wyszło, bo pewnie będąc dalej klubem szkolącym tylko chłopców, nie zaszlibyśmy tak daleko, jeśli chodzi o sukces sportowy. Wiadomo, że Akademia ma pewne zadania, z których musi się wywiązać. My jesteśmy klubem, który w tej chwili sam posiada drużynę seniorską, więc inne cele, zupełnie inne perspektywy do tego, żeby je realizować. Zatem tak — to był na pewno ten rok 2015, to był punkt zwrotny. Myślę, że drugim takim momentem był awans do Ekstraligi, który zupełnie na inne tory nas skierował. Wtedy też nasz sponsor zdecydował się na to, żebyśmy przyjęli jego nazwę w nazwie klubu czy drużyny. Więc to są takie dwa momenty kluczowe, o których mógłbym wspomnieć.

MK: A dzisiaj, gdzie na ten moment umieściłbyś Akademię na mapie kobiecego futbolu w Polsce? Nie chodzi mi o aspiracje, bardziej o stan na dzisiaj — miejsce w tabeli, ale też aspekt biznesowy, organizacyjny.

TB: Jeśli chodzi o miejsce w tabeli, to myślę, że ten środek w kierunku góry to jest to, w co celujemy. Oczywiście z różnym skutkiem, na różnym etapie sezonu to wychodzi. Zobaczymy, co będzie na koniec i to będzie chyba najwłaściwsza odpowiedź na to pytanie. Natomiast jeśli chodzi o organizację, myślę, że na te warunki, które dzisiaj możemy zabezpieczyć — zarówno jeśli chodzi o to, gdzie gramy, mówię o mieście Gdańsku - jak i o te warunki, które klub posiada od strony personalnej — to myślę, że jesteśmy tutaj w pierwszej czwórce. Także jeśli chodzi o organizację samego Klubu, jak i Akademii, i tego, co podejmujemy, jeśli chodzi o działania z seniorkami.

MK: Pewnie dużo się będzie zmieniało, bo futbol kobiecy rozwija się z niewiarygodną prędkością w skali globalnej. W Polsce pewnie będzie to za chwilę zauważalne, bo poza sukcesami, zwłaszcza reprezentacji juniorskich, budzą się kluby męskie z olbrzymimi tradycjami. Zaczynają zauważać ten potencjał. Część z nich — Lech Poznań, Śląsk Wrocław, Pogoń Szczecin — są w Ekstralidze z coraz większymi aspiracjami, ale w I lidze przebija się Legia Warszawa i pewnie za chwilę dołączą kolejne. Kluby te, wchodząc w futbol kobiecy, na dzień dobry mają zupełnie inne możliwości organizacyjne, jeśli chodzi o obiekty i wsparcie struktury, która już istnieje po męskiej stronie. Jak to odbierasz? Zarówno jeśli chodzi o proces, ale też zagrożenie dla sposobu i skali, w jakiej funkcjonuje Akademia Piłkarska 2010?

TB: Oczywiście dostrzegam ten trend. Ten trend jest też wszechobecny, jeśli chodzi o Europę. Duże kluby połykają mniejsze drużyny kobiece, wciągają je w swoje struktury. Mało które w tej chwili decydują się na taką drogę od podstaw, co chyba sportowo nie jest do końca właściwe. No ale taka jest rzeczywistość. Ja, mimo że przyglądam się temu procesowi od dłuższego czasu i siłą rzeczy też w jakiś sposób musimy zacząć w tym systemie funkcjonować, nie ukrywam, że nie jestem zwolennikiem — jeśli chodzi o polskie warunki — przejmowania klubów kobiecych przez kluby męskie. Doświadczenia są takie, że pierwszy kryzys w klubie męskim odbije się bardzo mocno na pionie żeńskim. Przykładów tego jest co najmniej kilka. To, że klub męski posiada drużynę kobiecą, nie znaczy, że od razu będzie walczył o najwyższe cele. Oczywiście jest GKS Katowice, który zdobył dwa mistrzostwa Polski. Natomiast uważam, że stabilizacja drużyny kobiecej w klubie męskim zależy od stabilizacji klubu męskiego jako takiego. I wszelkie kryzysy związane z klubem męskim niestety będą się odbijać na drużynach żeńskich. U nas tego nie ma, bo nie istnieje klub męski mogący wywrzeć wpływ na naszą stabilność.

MK: A powiększenie ligi? Myślisz, że może coś takiego w najbliższym czasie wystąpić? Mam na myśli napływ do Ekstraligi klubów z poważnymi możliwościami.

TB: Jeśli tak będzie, to czemu nie? Uważam, że generalnie 11 meczów w rundzie to mało. Natomiast mam pewną wątpliwość na dzień dzisiejszy, bo zwiększenie ligi nie spowoduje zwiększenia dostępności dobrych zawodniczek na rynku. W pewnym momencie te kluby nowe, które dołączą, będą też chciały pozyskiwać jak najlepsze zawodniczki. Siłą rzeczy te kadry będą musiały wchłonąć zawodniczki coraz młodsze, a my mamy z tym duży problem, dlatego że coraz większa jest kolizja pomiędzy tym, czego od zawodniczek oczekuje się na poziomie kadr młodzieżowych, a czego oczekują kluby — rozjazd w terminach zgrupowań, kolizja z meczami ligowymi. To jest problem. Jeżeli tych zawodniczek będzie więcej grać w Ekstralidze, to problem tylko urośnie.

MK: Pewnie też w tej sytuacji siłą klubu jest bez wątpienia Akademia. W tej chwili liczba powołań do młodzieżowych reprezentacji jasno tego dowodzi. To jest jakiś oręż, element przewagi konkurencyjnej. Ale, tak jak mówisz, pojawią się chętni, żeby po ten potencjał również sięgać.

TB: Oczywiście, że tak. Tutaj trzeba dążyć do tego, żeby zbudować klub, którego zawodniczki nie będą chciały opuszczać. Oprócz aspektu sportowego muszą mieć możliwość zarabiania na poziomie adekwatnym do tego, jaki poziom prezentują. Walorów miejsca — Gdańska — nie trzeba nikomu przedstawiać. Z naszego punktu widzenia, jako rodowitych gdańszczan, każdy powinien chcieć tu grać. Natomiast jest kilka innych czynników, również sportowych. Musimy po prostu walczyć o najwyższe cele. Wtedy najlepsze zawodniczki będą chciały tutaj grać, a nasze wychowanki będą chciały zostawać. Miejmy nadzieję, że będziemy na nich budować siłę, bo my przede wszystkim pamiętajmy: jesteśmy akademią piłkarską — chcemy szkolić, chcemy, żeby dziewczyny z Gdańska i okolic miały miejsce, gdzie będą mogły kontynuować kariery i walczyć o najwyższe cele bez konieczności wyjeżdżania z regionu.

Anna Skrzypczyk, brązowa medalistka Mistrzostw Europy do lat 17.

MK: OK, to jest jakiś punkt wyjścia do mojego pytania na temat planów, ale najpierw chciałbym Cię poprosić o pewne rozliczenie z przeszłością. Jesteśmy w momencie, kiedy — gdy ten wywiad będzie publikowany — Klub pozbywa się członu LG ze swojej nazwy. Nie jest tajemnicą, że LG pierwotnie oznaczało Akademię Piłkarską Lechii Gdańsk, o czym wspomniałeś. Potem była to Akademia Piłkarska LG. Teraz w pewnym sensie Klub symbolicznie uwalnia się od tego aspektu swojej przeszłości, stając się Akademią Piłkarską 2010 Orlen Gdańsk. Po prostu nadszedł ten moment?

TB: Ten moment powinien nadejść dużo wcześniej, dlatego że my od wielu, wielu lat — 10 już lat — z Lechią nie mamy nic wspólnego. A jednak mimo wszystko to LG, które pozostawione było na samym początku, było drogą jakiegoś kompromisu wobec oczekiwań rodziców, którzy postanowili zostać z nami. Pamiętajmy, że przez rok, w sezonie 2015/16, prowadziliśmy własne drużyny chłopców, więc ciężko było przeciąć tę identyfikację z Lechią tak diametralnie, żeby po prostu zmienić nazwę na jakąś inną. A później, szczerze mówiąc, kompletnie nie mieliśmy na to pomysłu. I tak, w związku z tym że od roku 2020 przyjmowaliśmy w rozgrywkach nazwę sponsora tytularnego, problem rozwiązał się sam. Ale ostatnimi czasy doszliśmy do wniosku, że może właśnie te 15 lat funkcjonowania Klubu to odpowiedni moment, żeby spróbować czegoś innego. Pojawił się ciekawy pomysł, którego — nie ukrywajmy — autorem jesteś ty, Marku, i taki, który od początku kompletnie nie wzbudzał żadnych kontrowersji, a wręcz nawiązywał do tradycji wielkich klubów, niekoniecznie polskich, które takie nazwy zawierające rok powstania mają. Myślę, że to dobry moment na zmianę. Przy okazji robimy parę innych widocznych — w dniu ukazania się tego wywiadu — zmian. Uważam, że zapewne tak miało być. Ten człon LG rzeczywiście znika. Oczywiście nie znika 15-letnia historia, w którą LG - czyli Lechia - była wpisana. To też jest część naszej historii, ale czas pisać nową — pod nową nazwą.

MK: Warto powiedzieć, że najczęściej kluby piłkarskie używają daty założenia w swojej nazwie, żeby się pochwalić tradycją czy latami obecności. Tu „2010” też spełnia to kryterium, bo jest to jedna z pierwszych organizacji, która na poważnie zajęła się kobiecą piłką w Polsce i ją rozwija. Ale mam teraz pytanie o perspektywy — w pierwszej kolejności jeśli chodzi o sport, ale w odniesieniu do Akademii. Czy istnieje ścieżka rozwoju? Jakie czynniki mogą tutaj zadecydować? Szkolenie jest dosyć rozległe — jaka jest wizja na to, co dalej?

TB: Przede wszystkim chcemy w Akademię inwestować. To znaczy obudowywać działania podstawowe, które związane są z codziennym szkoleniem, tak żeby zawodniczka, która tutaj przychodzi, dostała serwis na jak najwyższym poziomie — po to, żeby przygotować ją w sposób odpowiedni do tego, co ją czeka w momencie, kiedy zostanie włączona do zespołu seniorek. I aspekty motoryczne, i mentalne — przygotowanie do profesjonalnego uprawiania sportu — to są cele, które musimy brać pod uwagę i na nie znajdować finansowanie. To staramy się robić. Uczestniczymy w różnych projektach i programach zlecanych przez różne instytucje, które pozwalają nam te rzeczy sfinansować, zapewnić, zorganizować. Tylko taką drogą: przygotować jak największą liczbę dziewczyn z Gdańska i regionu pomorskiego — oczywiście nie tylko — do tego, żeby mogły walczyć o medale w naszym klubie.

MK: Tu jest jeszcze jeden wątek, jeśli mówimy o szkoleniu — Piłkarska Przyszłość z Orlenem. Co czeka tę inicjatywę?

TB: Ośrodków jest w tej chwili 19 czy 20. Ta liczba będzie się nadal zwiększać. Na tę chwilę mamy tak skonstruowaną umowę i tak kształtujemy relację z Orlenem — sponsorem projektu — że zakładamy w kolejnym roku rozwój, zwiększenie liczby ośrodków. Co ważne z punktu widzenia piłki kobiecej — w ostatnim roku dołączyły do projektu cztery nowe ośrodki, z czego dwa szkolą kobiety. Jeden jest dwusekcyjny, a jeden jest tylko kobiecy. Pod tym względem zwiększa się reprezentacja drużyn kobiecych w programie i bardzo dobrze, dlatego że będzie można z tego kiedyś zaczerpnąć. Będzie można tym dziewczynom dać szansę, żeby kontynuowały kariery w klubie ekstraligowym. Takie jest założenie.

MK: Kariery polskich piłkarek wyglądają coraz bardziej imponująco. Akademia ma wśród swoich wychowanków — jeszcze z czasu, kiedy bardzo mocno pracowała z chłopcami — takie nazwiska jak Przemek Frankowski, Kacper Urbański czy Jakub Kałuziński. Natomiast zostawiając temat szkolenia: być może — i wszystko na to wskazuje — w najbliższych latach bardzo dużo będzie się zmieniało także na polskiej arenie organizacyjnie i biznesowo. Klub ma możnych sponsorów, na czele z Orlenem, ma sporą liczbę partnerów. Czy to już jest wystarczający potencjał do rzucenia wyzwania całej lidze?

TB: Myślę, że mało brakuje. Patrząc na to, jakie wyniki osiąga na przestrzeni ostatnich lat pierwszy zespół, za każdym razem brakowało niewiele, żeby nawiązać walkę o medale. Oczywiście zależy, co to znaczy „niewiele” — myślę tu o kilku dobrych zawodniczkach, które wzmocniłyby zespół i pozwoliły, by wyniki w najważniejszych momentach sezonu były stabilne. To mogłoby dać medal. Do tego potrzebne było wsparcie jednego dużego sponsora, który zapewniłby, że trzy–cztery kontrakty można byłoby na dobrym poziomie zagwarantować. I w tym momencie uważam, że jesteśmy gotowi, żeby spokojnie walczyć o wygranie tej ligi.

MK: Tomek, bardzo dziękuję za rozmowę. Myślę, że na dzisiaj to wystarczy. Mówimy o czymś, co w klubie się zaczyna. W jakimś stopniu dotknęliśmy tego w tej rozmowie, więc wątków do omówienia będzie jeszcze całkiem sporo, ale proponuję zostawić to już na kolejną okazję.

TB: Dziękuję bardzo. Tak, bez wątpienia będzie o czym mówić;)

Podziel się

Bądź na bieżąco z naszym blogiem

Zapisz się do newslettera, żeby otrzymać raz na tydzień podsumowanie najważniejszych wydarzeń i wpisów!

Klikając Zapisz się, potwierdzasz akceptację naszej Polityki Prywatności.
Dziękujemy! Twoje zgłoszenie zostało przyjęte
Ups! Wystąpił błąd podczas wysyłania formularza